Walki o wyzwolenie Wielkich Hajduk

„Przysięgam Panu Wszechmogącemu, w Trójcy św. Jedynemu, że pragnę walczyć o swą wolność oraz by nasz ukochany Górny Śląsk do jednolitej nierozdzielnej Polski przyłączony był“ .

Tak przysięgali członkowie P.O. W. wypowiadając bezwzględną walkę najeźdźcy! Przysięgi tej dotrzymali wiernie — nie oglądając się na dosyć nikłe swoje zastępy, siłę i brutalność wroga, że przynależność do P. O. W. będzie przez Niemców srogo karana — mogli P. O. W-iacy przypuszczać choćby z tego, że praca w takich związkach jak śpiewacze i towarzyskie wystarczała na wytaczanie procesów sądowych, nakładanie kar, grzywien, pozbawianie pracy na Górnym Śląsku — a co za tym idzie na emigrację w głąb Niemiec.

Z tych też względów praca organizacyjna natrafiała na olbrzymie przeszkody! Trzeba było bardzo ostrożnie dobierać członków, ukrywać się z zebraniami, a czasu dużo nie było — wojna światowa skończyła się! Niemcy pokonani, wojska zdemoralizowane — należało więc wykorzystać okazję — tym bardziej, że powstanie w Wielkopolsce przyniosło zwycięstwo! Polska czekała na swoich synów, by ich po tyloletniej niewoli do serca przytulić.

Ustawiczne napaści, rewizje, aresztowania nie złamały jednak ducha członków, owszem podniecały ich do coraz to większych poświęceń, do ofiary krwi na Ołtarzu Ojczyzny, a tym samym przyśpieszały bojowe przygotowania.

Powołana do życia w styczniu 1919 r. Rada Ludowa zajęła się z miejsca przygotowaniem zbrojnego powstania, tak, że już w pierwszych dniach marca pow. Komendant P. O. W., odbiera przysięgę „na broń palną". Zebrała się wtedy poza Hajdukami na Niedźwiedzińcu zaledwie garstka ludzi — około 30 osób. Na zbiórce tej zupełnie otwarcie i z naciskiem podkreślano, że za zdradę tajemnic czeka każdego „kula w łeb“ . To był początek tajnego wojska polskiego na terenie Hajduk. Podczas gdy oddział ten przygotowywał się wojskowo, inni werbowali dalszych członków, zbierali fundusze na broń, układali plany dalszej akcji itp.

Mimo ścisłej, selekcji członków i ustawicznej zmiany miejsca zebrań, wyśledzili Niemcy jednak organizację i nasłali na jej zebranie szpiega. Na podstawie jego relacji obmyślili podstęp, który, niestety w całości się udał.

Przebieg jego był następujący: w dniu 10. VI. 1919 r. zjawiają się 3 cywile u przedstawiciela  P. O. W., oświadczając, że porzucili „Grenzschutz", a po drodze zabrali 2 karabiny maszynowe, ażeby za uzyskane ze sprzedaży pieniądze wrócić do domu. Nie podejrzewano ich o haniebny podstęp, gdyż w owym czasie taka sprzedaż była dość częsta! Ubito cenę na 1.200 marek niem., a karabiny mieli owi cywile przynieść o godz. 12-tej na ulicę Kaliny.

W oznaczonym czasie rzeczywiście przynieśli dwie krzynie, z których dobyto 2 karabiny maszynowe, naboje i rewolwery. Cały ten „towar" schowano pod łóżkami w pewnym mieszkaniu przy ul. Kaliny. W międzyczasie wezwano prezesa, by ten osobiście zapłacił i „towar" odebrał. Po dokonaniu transakcji przybysze pożegnali się po przyjacielsku i odeszli. Nie upłynęło jednak 5 minut, gdy cały dom został otoczony „Grenzschutzem“, a w jego szeregach zobaczono także i owych trzech cywilów. Teraz stało się jasne, że nasi mieli do czynienia z prowokatorami! „Grenzschutz" nie pozwolił złapanym nawet ubrać się i tak jak stali wraz z „maszynkami" na plecach zabrał ich na posterunek policji w Wielkich Hajdukach, skąd rano o godz. 5-tej pod eskortą kompanii poprowadzono 3 bojowników do Chorzowa. Jednego z uwięzionych prowadzono boso i bez ubrania, gdyż wyciągnięto go z łóżka nie pozwalając mu się ubrać. Po południu tego samego dnia poprowadzono ich do Bytomia, gdzie mieli stanąć przed sądom wojennym! Wygotowany akt oskarżenia zarzucał obwinionym zdradę stanu oraz nielegalny zakup broni i amunicji! W czasie przeprowadzonej osobistej rewizji nie obeszło się też bez przywłaszczenia pieniędzy i innych przedmiotów,

które wpadły w ręce oprawców. Wśród ciągłych gróźb rozstrzelania, tortur, jęków współtowarzyszy w sąsiednich celach i męki moralnej, przeżyli uwięzieni kilka miesięcy w bytomskim więzieniu.

Dopiero interwencja polskich adwokatów, oraz wysokie kaucje sięgające kilkudziesięciu tysięcy marek, otworzyły wrota więzienia i aresztowanych wypuszczono na wolność.

W międzyczasie aresztowano również wielu innych wybitnych działaczy, którym niby umożliwiono ucieczkę, by natychmiast do nich otworzyć ogień. W ten sposób zginęło na ulicach Bytomia 5 osób.

Jednakże i te ciężkie przeżycia nie odstraszały bojowców od dalszej działalności i kiedy w nocy z dnia 16 na 17 sierpnia 1919 r. wybuchło pierwsze powstanie na zarządzoną zbiórkę stawiło się na ściernisku za cmentarzem sporo uzbrojonych ludzi i tam padły pierwsze strzały, a powstańcy przeszli chrzest ogniowy. Po 3 godzinnej walce oddział powstańczy zajął ratusz, jednakże z braku posiłków i przemocy wroga musieli się wycofać w kierunku Lipin. Pierwsze powstanie na terenie Hajduk załamało się, a powstańcy uciekając przed aresztowaniem schronili się poza granicami Śląska, gdzie również nie pozostali bezczynni wstępując w szeregi P.O.W.

Powstańcy byli bezpieczni, za to ich rodziny pod opieką tajnej i jawnej policji przechodziły piekło udręczeń.

Ciągłe rewizje, przesłuchiwania, zmuszanie do zamiatania ulic, pozbawianie środków, do życia to codzienna karma pozostałych. Chcąc widzieć się z mężami powstańcami żony ich pieszo przekraczały granicę, uciekając często przed kulami piechoty, czy też nawet lotnika!

Dopiero po obsadzeniu Wielkich Hajduk przez wojska francuskie mogli powstańcy wrócić do domów, gdzie na nich czekała dalsza praca.

W nocy z dn. 19 na 20 V III. 1920 r. wybuchło drugie powstanie. Bezpośrednią przyczyną wybuchu było bestialskie zamordowanie w Katowicach niezmordowanego bojownika Dra Mielęckiego. Kompania miejscowa wzmocniona powstańcami z Kochłowic uderzyła znowu na ratusz. W czasie ataku zginęło śmiercią walecznych 5 powstańców byli to: Szlauer Józef, Nowak Teodor, Simon Florian, Szymała Piotr i Wilk Jan. Krwią swoją przypieczętowali swoją przynależność do Polski.

Również żony i córki powstańców nie próżnowały, lecz brały czynny udział w werbowaniu członków, przenoszeniu rozkazów, broni i amunicji, a przede wszystkim w pracy sanitarnej, oraz aprowizacyjnej, narażając się przy tym na wiele nieprzyjemności, gdyż były stale śledzone, poddawane rewizjom i przesłuchiwane.

Wynik plebiscytu z dnia 20 marca 1921 r. przyśpieszył wybuch III powstania. Hajduczanie zebrali się na polach poza Piaśnikami, gdzie zostali uzbrojeni w długie karabiny rożnych systemów, oraz 2 karabiny maszynowe.

Dnia 3 maja 1921 r. nad ranem rozpoczęto ofensywę na Piaśniki, następnie zajęto Świętochłowice, a wreszcie Wielkie Hajduki. W akcji tej brało udział 48 powstańców oraz kompania chropaczowska.

Po zajęciu ratusza zorganizowano pracę w oddziale, który bardzo szybko się rozrósł i liczył 3 dowódców i 3 zastępców, około 30 podoficerów i 548 żołnierzy. Powstańców skoszarowano w szkole 6-tej, oraz innych zarekwirowany cli lokalach.

Zorganizowano również Komendę placu, oddział łączności, prowianturę, wystawiono placówki pilnujące porządku, obsadzono dworzec, mosty kolejowe, wieże wodne, wyloty ulic i t. p. nie zapominając ani na chwilę o wojskowym pogotowiu oddziału. Dnia 22 maja wyruszyła II kompania do Lipin, a stamtąd na front pod Kędzierzyn. Pod Dzieszowicami wywiązała się obustronna strzelanina, gdzie kompania hajducka pod wodzą Pawła Rychlika zdobyła sobie nazwę „Żelaznej kompanii". W pierwszej bitwie pod Wiełmorzowicami poległ Bieras Józef, a ciężko ranny Emanuel Kuśka dostał się w ręce Niemców, którzy mu, według opowiadań naocznych świadków, kazali własnymi rękami kopać grób. Gdy ranny nie mógł tego zrobić znęcano się nad nim w nieludzki sposób, po czym z tyłu oddano do niego kilka strzałów, mordując go nad dołkiem przez siebie wygrzebanym. Ludność cywilna przykryła ziemią bohatera, jednak tak skąpo, że nie długo po tym wyorano jego ciało! Dopiero po kilku miesiącach zezwolono na ekshumację zwłok i pochowanie ich na pobliskim cmentarzach.

Z pod Kędzierzyna rzucono II kompanię pod Kuźniczkę, gdzie poległo śmiercią bohaterską 8 powstańców.

Z powodu przewagi nieprzyjaciela wycofano kompanię do Kędzierzyna. Tam podzielono ją na trzy oddziały z rożnymi zadaniami. Jeden z tych oddziałów został wzięty do niewoli. W czasie odwrotu nie umiejący pływać powstańcy Wolny i Komor znaleźli śmierć w Kłodnicy.

Mocno osłabiona kompania nie mogła zostać uzupełnioną, gdyż kompania zapasowa została przydzielona do innego pułku. Po kilku tygodniach walki wróciła kompania do Wielkich Hajduk.

Na polu chwały zginęło 17 powstańców, a mianowicie: Uliczka Józef, Broi Wiktor, Wieczorek Wojciech, Orantek Piotr, Kuśka Emanuel, Bieras Józef, Balcarek Jan, Czulak Piotr, Komor Jan, Wolny Jan, Kubicki Jozef, Pieczka Jan, Szczygieł Franciszek, Rumieński Hieronim, Rumeński Ludwik, Knura Stanisław i Ludwik Jan.

Wdzięczni obywatele wznieśli im na miejscowym cmentarzu pomnik, a w ratuszu wmurowali tablicę pamiątkową, tym, którzy w pierwszych walkach o oswobodzenie naszej miejscowości ponieśli śmierć.

Przelana krew wydała tym razem owoce, gdyż zrozumiano za granicą, że ziemię śląską zamieszkuje polski lud i jego żądaniom poddano się. Powstańcy zadecydowali o przynależności części Śląska, a w tym i Wielkich Hajduk do Polski.

 

Na podstawie kroniki P.O.W. w Wielkich Hajdukach zestawił
J. Pawlus
 

„Mały Krajoznawca Śląski”, nr 4-5, rok V, kwiecień-maj 1938 r.